Magazyn 

Riverside – Second Life Syndrome

Co prawda, płyta ma już prawie 2 lata, niestety dopiero teraz znalazła się w moich rękach. Muszę przyznać, że żałuje faktu tak późnego spotkania z zespołem Riverside. Grupa istnieje dopiero od roku 2001, ale wie czego chce. Tworzy muzykę rocka pogresywnego i bardzo dobrze im to wychodzi. Nie wzoruje się na innych, grupach muzycznych, istniejących od wielu lat, tworzy własną muzykę, która jest ich wizją. Zdziwiło mnie, że szukając informacji o zespole, znalazłam… polskie nazwisko, a potem kolejne. Okazało się że to „nasz twór”, co wprawiło mnie w wielkie zdziwienie. Do niedawna twierdziłam że muzyka polska nie jest tym czego szukam, lecz Riverside zmieniło moją postawę, mimo że śpiewają po angielsku. Zespół ma na koncie wiele koncertów na całym świecie. Od Niemiec, przez Czechy, Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, po Belgię, Szwecję, czy Norwegię, i wiele, wiele innych państw. Występują też w Polsce, ale szkoda, że tak rzadko. Obawiam się, że może być to kolejny zespół, który porzuci prace w kraju, by zdobyć uznanie na świecie. Teraz kilka słów o płycie „Second Life Syndrome”. Jest to drugi z kolei pełny krążek i moim zdaniem jak na razie, najlepszy. Opowiada o tym, jak człowiek zamknięty w sobie, zmienia swoje wnętrze, staje się pewnym siebie, eliminując wady, a na końcu zastanawia się czy właśnie tego chciał od własnej osoby. Pierwsza piosenka, czyli: „After”, porywa słuchacza. Jest spokojna, ale wzbudza wielkie emocje. Genialnie wprowadza i przedstawia całe przesłanie płyty. Melodia, na początku delikatna, staje się coraz głośniejszą, mocniejszą, odzwierciedlającą narastające emocje w bohaterze. Kolejny utwór pt.: „Volte-Face” już od początku ma w sobie mocniejsze brzmienia w porównaniu do reszty płyty. Brzmienie gitar oddaje wewnętrzną walkę, a słuchacz ze zniecierpliwieniem czeka na wokal. Kiedy Mariusz Duda zaczyna śpiewać, spotykamy się na początku, ze spokojnym wykonaniem, które później jest coraz mocniejsze i stanowcze. Wokalista świetnie moduluje głosem, nadając piosence charakteru. „Conceiving You” to spokojny utwór, oddający samotność człowieka, wciąż uciekającego od ludzi. Bojącego się własnego siebie. Gitary świetnie dopełniają całe przesłanie, a w tle słychać fortepian. Każdy kolejny utwór to ciąg dalszy wprowadzania zmian, walki ze złymi ludźmi, ze swoimi słabościami, szukania kogoś kto zrozumie, kto pomoże w tym trudnym momencie. Bohater staje się kimś pewnym siebie, niezależnym, walczącym o swoje. Słychać to wykonaniu, melodii, brzmieniu instrumentów, rytmie. Wszystko jest otoczone ogromną ilością emocji. Na końcu „Before” przychodzi moment, gdy człowiek zadaje sobie pytanie czy osiągnął to czego chciał. Wokal świetnie oddaje, tę niepewność. Cała płyta jest jak na razie największym osiągnięciem zespołu. Poprzednia, czyli „Out of Myself”, jest spokojna, wyraża pogodzenie się z własną porażką. Charakteryzuje się, świetnym wokalem, wspaniałą grą na gitarze elektrycznej, ekspresją na perkusji. To wszystko składa się na całość, jaką rzadko można spotkać, a w tym wypadku usłyszeć. Czasem można wyłapać swego rodzaju konkurencję między śpiewem, a podkładem muzycznym, co dodaje uroku. Jedno chce być lepsze od drugiego, co pozwala uzyskać zadziwiający efekt. Płytę polecam każdemu, kto lubi czasem posiedzieć w ciszy i myśleć nad własnym życiem, choć świetnie też się nadaje na poprawę nastroju, wzbudzenie walki i chęci działania. Skład Riverside pokazał, że „Polak potrafi”, dlatego też ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny krążek.

Related posts